Poszukiwanie prawdziwego znaczenia
Wychowałem się w normalnej wiejskiej rodzinie, która dobrze czyniła bardziej ze strachu przed Bogiem niż z prawdziwej miłości i szacunku do Boga. Mój stosunek do wiary i praktyk był dosyć pragmatyczny. Jeżeli istnieje piekło, co nie było dla mnie takie oczywiste, to warto zrobić niezbędne minimum by tam nie wylądować. Dlatego ze strachu przed Bogiem wiernie wypełniałem wszelkie praktyki religijne, ale sercem daleko byłem od Boga. Moim głównym celem i marzeniem w życiu było stanie się kimś ważnym. Całkiem dobrze uczyłem się przedmiotów ścisłych, w szkole średniej zrodziła się we mnie pasja do matematyki. Marzyłem o tym by coś ważnego osiągnąć w nauce. Gdy rozpocząłem studia matematyczne poznałem jak bardzo trudna jest matematyka wyższa. Wtedy zacząłem szukać czegoś innego. Pewnego razu w instytucie matematyki zauważyłem na drzwiach małą karteczkę o następującej treści. Do Polski przyjeżdża słynny kaznodzieja protestancki Billy Graham i będzie miał kazanie w kościele świętej Anny. Treść tej karteczki bardzo mnie zaintrygowała więc poszedłem na to kazanie, gdy słuchałem moje serce reagowało dziwnym ciepłem. Gdy kaznodzieja na końcu wzywał do podjęcia decyzji o zaproszeniu Chrystusa do swojego życia i wyrażeniu tej decyzji przez podniesienie ręki stoczyłem wielką wewnętrzną walkę. Nie wierzyłem że mogę zmienić swoje życie, ale chciałem. Ciężką jak z metalu rękę podniosłem. Nie bardzo wiedziałem na co się tak naprawdę decyduję. W tym momencie zaczepił mnie kolega z akademika i powiedział, że jakbym chciał porozmawiać z nim więcej na tematy duchowe to żebym odwiedził go. Chciałem, ale się nie odważyłem. Pewnego razu mój współmieszkaniec powiedział: Zdzichu czy można ci zaufać. Z wahaniem powiedziałem że tak. W tym akademiku odbywa się tajne spotkanie modlitewne czy chciałbyś pójść? Trochę strach mnie obleciał ale poszedłem. Ku mojemy zdumieniu gospodarzem tego spotkania był człowiek, który wtedy mnie zaczepił. Na tych spotkaniach oprócz modlitwy czytaliśmy Pismo święte i prowadzący bardziej dokładnie wyjaśnił mi co zrobiłem wtedy, gdy podniosłem rękę. Na wszelki wypadek jeszcze raz zaprosiłem Jezusa w modlitwie. Jezus rozpoczął powoli przemieniać moje życie. Pierwszą rzeczą bardzo widoczną było to, że Duch święty dał mi zrozumienie Pisma. Rok wcześniej w klasie maturalnej czytałem Pismo, ale kompletnie nie rozumiałem słów Pana Jezusa. Po tym jak Jezus zamieszkał w moim życiu zacząłem rozumieć to co Bóg chciał mi przekazać. Po pierwszym roku nie zdałem ważnego egzaminu, uczyłem się prawie całe wakacje, ale w drugim terminie też go nie zdałem. Do trzeciego terminu był jeden tydzień a mnie zaczęła ogarniać panika co nam w życiu robić jeżeli nie zdam. Wtedy pomodliłem się, by Bóg dał mi rok czasu na spokojne rozpoznanie mojego powołania. Cudem zdałem. Po drugim roku ta sama sytuacja znowu analiza na pierwszy termin nie poszedłem, gdy przyjechałem na drugi termin jak co rano czytałem Pismo św. Doszedłem do 1 Kor 1: 17 „Nie posłał mnie Bóg abym chrzcił, ale abym głosił ewangelię i to nie w mądrości słowa by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża”. Wiedziałem co mam robić i czego nie robić. Odpuściłem myśli o stanie duchownym i zająłem się głoszeniem ewangelii jako student a potem osoba świecka. Ukończyłem studia i a pięć lat potem jak upadł Komunizm zaangażowałem się w pełnoetatową pracę dla Boga. Przez ponad 30 lat to robię, Pan Bóg utrzymuje mnie i moją rodzinę i nigdy się na Nim nie zawiodłem. Bóg odwołał mnie od pracy naukowej i powołał do pracy duchowej ta praca ma dla mnie wielki sens. Uczę ludzi tego jak nawiazać relację z Chrsytysem jak podążać za Bogiem, i pomagam im też odkrywać swoje zawodowe powołanie. Cieszę się że mam przywilej Mu służyć. W moim życiu już nie chodzi o to by stawać się kimś ważnym ale żeby Bóg stawał się ważny dla mnie i dla innych ludzi.