Dziękuję - to wszystko co mogę dać
W moim życiu zawsze obecny był Pan Bóg. Wiem, że On bardzo mnie kocha i każdego dnia opiekuje się mną I troszczy. Otrzymuję od Pana Boga bardzo wiele łaski. Każdego dnia działa w moim życiu niesamowite rzeczy, stawia przede mną wymagania, ale nigdy mnie nie zostawia z tym samej. Daje mi siłę do pokonywania trudności. Tylko właśnie, problem u mnie polegał na tym, że ja nie umiałam tego doceniać. Miałam swój scenariusz życia, który chciałam wymodlić i jeżeli Bóg spełniał moje prośby, ale w sposób taki jak On sam chciał, to ja się buntowałam i wyrzucałam Mu że się o mnie nie troszczy. Wiecznie oczekuję od Pana Boga więcej i więcej zupełnie nie dziękując Mu za dobro, które otrzymuje od Niego każdego dnia. Ciągle widziałam to, czego mi brakuje. Coraz częściej chodziłam zła i sfrustrowana. Widziałam działanie Pana Boga w moim życiu, jednak nie tak, jak bym ja tego chciała. Moje modlitwy wygłądały jak gigantyczne litanie próśb i zażaleń. Ale Pan Bóg dopuścił jedno wydarzenie, które kompletnie zmieniło moje myślenie. W ubiegłego wakacje wybrałam się ze znajomym nad jezioro. Oboje nie umieliśmy pływać, więc trzymaliśmy się miejsc, gdy wyczuwaliśmy dno. Jednak jezioro bywa zdradliwe. Znajomy poszedł o krok za daleko pomimo, że stał bardzo blisko mnie już dna nie wyczuwał. Zaczął bardzo chaotycznie machać rękoma i nogami, a że stał blisko mnie chwycił się mnie. Był ode mnie większy i silniejszy, więc jak chwycił mnie to pociągnął mnie za sobą. To trwało sekundy, ale ja byłam kompletnie zdezorientowana najpierw on tonie potem mnie ciągnie za sobą no i kiedy chciał ratować siebie zaczął podtapiać mnie. Jego ręka znalazła się na mojej głowie i zostałam z ogromną siłą popchnięta na dno. Kilka razy powtarzała się taka scena. Próbowałam złapać powietrze, ale za mało czasu miałam, on mnie przyciskal na dno a mi brakowalo powietrza. Udało nam się wydostać na brzeg z pomocą osoby, która kompała się niedaleko. Jedyne co miałam wtedy w głowie to jedno słowo – dziękuję. Pan Bóg dopuścił to wydarzenie, żeby mi uświadomić jakim wielkim drem jest moje życie. Pania i strach, że mogę nie przeżyć tego podtapiania uświadomiło mi jak wiele zawdzięczam Panu Bogu – a w szczególności moje życie. Nie mogę mieć własnego planu na życie. Musze zaufać Panu Bogu, że On najlepiej poprowadzi moje życie. Ja dostałam w prezencie swoje życie i każde wydarzenie i spotkanie. To On układa scenariusz mojego życia a ja chcę Jemu zaufać. Po tamty wdarzeniu staram się na każdym kroku Jemu dziękować i żadnej modlitwy nie zaczynym od czegoś innego jak tylko od dziękczynienia. Muszę powiedzieć, że zauważyłam także, że jestem dzięki temu znacznie bardziej pogodna, uśmiechnięta i szczęśliwa. Każdy dzień (nawet ten zapowiadający się nieciekawie) staram się witać z uśmiechem i dziękczynieniem.
Wiem, że Pan Bóg się w stosunku do mnie nie zmienił, ale zmieniłam się ja i moje oczekiwania. Wiem, że to co mam, wszystko zawdzięcza Jemu i na nic nie zasłużyłam, więc wszystko co mogę zrobić to Jemu dziękować!