"Od religii do wiary"
"Ty jesteś, ale gdzie?" "Podobno można Ciebie spotkać, jak?"
Takie i podobne pytania zadawałem sobie cztery lata temu, kiedy po raz kolejny szedłem na Mszę Św. Jestem katolikiem odkąd pamiętam.
Wiarę przekazali mi rodzice. Wiarę? Byłem lektorem, służyłem przy ołtarzu, czytałem Pismo Święte na Mszy, ale nigdy nie przeżyłem spotkania z Bogiem. Każdy mój grzech, wadę starałem się przezwyciężyć sam. Modląc się obiecywałem, że te rzeczy się nie powtórzą, że Bóg będzie ze mnie dumny, a kolejne porażki odbierały mi resztki nadziei.
Kiedy trafiłem na zakrystię, przywitał mnie ksiądz Jan i zaprosił na spotkanie założycielskie wspólnoty ewangelizacyjnej w sąsiedniej parafii. Pomyślałem, że warto spróbować i nie oczekując zbyt wiele poszedłem tam. Prezentacja inicjatywy spodobała mi się na tyle, że postanowiłem pojechać na rekolekcje wyjazdowe dla przyszłych członków wspólnoty.
Kerygmat - to podstawowe prawdy wiary. Powinienem je znać, przecież jestem w Kościele. Kerygmat głosili ludzie młodsi ode mnie. Co oni mogą mi o religii powiedzieć? Nie mówili o religii. Nigdy wcześniej nie słyszałem takich rzeczy. Każda ich opowieść była autentyczna. Jedni z uśmiechem, drudzy ze łzami w oczach opowiadali o tym jak spotkali Boga i teraz mu za to dziękują. Ci ludzie otaczali mnie podczas posiłków, przerw, a ja odkryłem, że mogę z nimi rozmawiać jak ze starymi przyjaciółmi. Punktem kulminacyjnym była adoracja. Pierwszy raz naprawdę poczułem, że On jest ze mną. Poczułem, że Jezus chce mi wszystko wybaczyć i towarzyszyć mi w życiu. Pierwszy raz tak mocno przeżyłem spowiedź. Pierwszy raz wyspowiadałem się ze spowiedzi świętokradzkich. Teraz już nie po to, żeby być w porządku wobec Boga, którego nie znałem, ale z miłości do Niego.
Życie zaczęło się zmieniać. Głoszę Kerygmat innym, moja modlitwa ożywiła się i ja wraz z nią. Zaczął się mój duchowy rozwój, czyli wielka przygoda, która dzieje się do dziś!
Chwała Panu!