Justyna

Gdańsk, Poland

Szukając ojcowskiej miłości

Za każdym razem, gdy pijany ojciec wszczyna awantury, moja wiara w Boga, a przede wszystkim we własną wartość diametralnie maleje. Nieraz bywam na  takim dnie, że już nie mam siły i ochoty po raz kolejny się od niego odbijać. Wtedy właśnie najbardziej doświadczam tego, jak Bóg działa w moim życiu poprzez inne osoby, błogosławiąc mi i obdarzając łaską, która uzdalnia mnie do ponownego stanięcia na nogi.

„Lepiej się uciec do Pana, niż pokładać ufność w człowieku.”  ​(Ps 118, 8)

24 grudnia. Wigilia. Ranek. Wieczorem na tradycyjną kolację zjeżdżają się do mnie siostry z rodzinami. Ja jako najmłodsza i mieszkająca z rodzicami pomagam mamie w kuchni. Wiele jest jeszcze do zrobienia – ostatnie porządki, zrobienie sałatek, drobne zakupy. Ojciec jak zwykle niczym nie zainteresowany siedzi przed telewizorem, popijając kolejną puszkę piwa. Nie pamiętam już o co dokładnie poszło, ale z jakiejś pewnie nic nieznaczącej rzeczy wywiązała się ostra kłótnia. Jak zazwyczaj padło wiele wyzwisk i gróźb. Tym razem jednak wydarzyło się coś jeszcze: dostałam w twarz. Pięknie; w taki dzień, gdzie to w normalnych rodzinach panuje atmosfera miłości i życzliwości. Wyszłam z domu cała roztrzęsiona, zapłakana, zdenerwowana, wściekła: na ojca, swoje życie, siebie samą. Jakoś tak to się ułożyło, że od jakiegoś czasu byłam bliżej Kościoła niż przeciętny Kowalski: angażowałam się w życie parafii, należałam do wspólnoty, słuchałam wiele konferencji oraz zgłębiałam Słowo Boże. Doskonale były mi znane słowa Jezusa, mówiące o tym by „miłować tych, którzy nas nienawidzą” czy też „przebaczać swoim nieprzyjaciołom”. Jak ja mogłam w tej sytuacji zrealizować te słowa? W moim sercu panowała kompletna pustka i samotność. Nie wiem jak to się stało, że zawędrowałam przed kościół, w którym akurat jeszcze przez 15 minut miała trwać przedświąteczna spowiedź. Co z tego, że ja swoją odbyłam 3 dni wcześniej, nie chcąc zostawiać tej sprawy na ostatni moment. Teraz wiem, że to Duch Święty, ale wtedy nie wiedziałam czy z przyzwyczajenia, czy z potrzeby wygadania się podeszłam do konfesjonału. Po raz pierwszy nie z potrzeby wyznania grzechów i otrzymania przebaczenia, ale w postawie ufności i bezradności przed Bogiem pełnym miłości prosząc o opiekę. Opowiedziałam kapłanowi zaistniałą sytuację, prosto z mostu, bez zbędnych wstępów. Nie obyło się to bez łez. Po otrzymaniu rozgrzeszenia w końcu się uspokoiłam i byłam w stanie wraz z Nim wrócić i stawić czoła swojemu życiu.

Wiem, że ojciec jest poranionym człowiekiem, potrzebującym leczenia, ale wciąż trudno jest mi go kochać. Każdego dnia na nowo, podejmuję tę walkę i bardzo rzadko udaje mi się z niej wyjść zwycięsko. Jednak wiem, że mój prawdziwy Ojciec, to Ten który jest ponad wszystkim, kocha mnie Miłością odwieczną i za nic mnie nie opuści, bo jestem Jego umiłowanym dzieckiem, które nie było dziełem przypadku, ale Jego pragnienia.

 

„Złóż swą troskę na Pana, a On sam Cię podtrzyma. Nie dopuści nigdy by zachwiała się twa noga…”
— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories