Chciałem żyć życiem innych.
W swoim życiu nie miałem momentów żebym zaparł się wiary czy ją utracił, raczej było pozytywnie, modliłem się chodziłem do kościoła, byłem wieloletnim ministrantem… ale Bóg nie był dla mnie jakiś osiągalny, raczej daleki… dziś bym powiedział byłem przyzwyczajony do tego że tak trzeba robić… do końca też nie byłem przekonany co do swojego życie, raczej chciałem żyć życiem innych… na jednych z rekolekcji które przeżywałem jako osiemnastolatek miałem już wszystkiego dosyć, chciałem wszystkim rzucić… nie umiałem nawet sprecyzować czego chce, co mam robić… nikomu nie potrzebny… ciągłe porównywanie i złudne wyobrażenia kim to nie jestem, męczyło mnie… pamiętam, że stałem na dworze i krzyczałem do Boga: o co chodzi? Ja już nie chce tak żyć, niekochany, nikomu nie znany, samotny… nagle Bóg mnie uderzył swoją obecnością… przyszedł pokój i wolność w sercu, popatrzyłem w niebo i zdawało mi się że chmury ułożyły się w pikującego jastrzębia i liczbę 10… następnego dnia była spowiedź, pierwszy raz na spowiedzi powiedziałem księdzu że myślę że Bóg mnie powołuje… nie wyśmiał, wysłuchał do końca zadał pokute: Pod Twoją obronę, ale zaraz zmienił ją na Ps 23 „Pan jest moim Pasterzem”, znany psalm. Niby nic niesamowitego. Na koniec spytał się czy chce coś jeszcze dodać, opowiedziałem o doświadczeniu z poprzedniego wieczora i zapytałem co to za symbole: 10 i jastrząb. Powiedział: hmm.. Nie wiem… ale zobaczmy Jana rozdział 10, ewangelista Jan jako symbol ma orła. Otwieramy rozdział zatytułowany Dobry Pasterz, jak w nagle zmienionej pokucie.. Już nie tylko pokój ale i radość w sercu… następnie adoracja Najświętszego sakramentu, nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak wielkiej i namacalnej bliskości Boga… już wiedziałem: ktoś mnie zna, ktoś się mną interesuje, co mam robić w życiu… Po 7 latach ewangelia ta do mnie wróciła, podczas święceń, ewangelia była z Jana 10 rozdziału… dziś wiem że Jezus zmienia mnie, a przez to moje życie staje się coraz bardziej wyjątkowe!!