Dokąd ciekawość zaprowadzi?
Dokąd ciekawość prowadzi?
Od dziecka ciekawiło mnie to, jak świat działa. Pamiętam, jak jeszcze przed rozpoczęciem szkoły zalewałem rodziców pytaniami takimi jak „Czy słońce obraca się wokół własnej osi?”, „Czemu ziemia ma pole magnetyczne?” lub „Czemu samoloty latają?”. Mój tata z wielkim zaangażowaniem odpowiadał mi na takie pytania najlepiej jak umiał, więc moja ciekawość rosła. Interesowały mnie też sprawy duchowe, takie jak „Gdzie mieszka Bóg?” lub „Kim jest Jezus?”.
Pewnego razu zapytałem się mojej mamy o to, co się stanie ze mną po śmierci. Powiedziała, że Bóg bardzo mnie kocha, nawet bardziej niż ona sama. Że stworzył mnie unikalnym i wie o mnie wszystko. Ale jest niestety jeden problem. Każdy, w tym ja, robi czasem pewne rzeczy, które zasmucają pana Boga. To Biblia nazywa grzechem. Ja to dobrze rozumiałem, bo wielokrotnie byłem nieposłuszny rodzicom, a przez to też i Bogu. Bóg natomiast jest święty i nie akceptuje grzechu, więc jesteśmy od Niego oddzieleni. Ale ja nie chciałem być oddzielony od Boga! Mama powiedziała mi, że Bóg mnie kocha tak bardzo, że przysłał swojego syna Jezusa, żeby żył doskonałym życiem i umarł na krzyżu za moje przewinienia. A po trzech dniach zmartwychwstał, więc możemy być pewni, że jest wszechmogący i słyszy nasze modlitwy. Potem powiedziała mi, jak mogę upewnić się, że po śmierci pójdę do Nieba. Muszę przeprosić Boga za swoje nieposłuszeństwo i poprosić, by wszedł do mojego życia, prowadził je i zmieniał mnie. Dokonuje się tego przez wiarę. To wszystko miało tak dużo sensu, że poprosiłem rodziców, by mi pomogli zostać naśladowcą Jezusa. Pamiętam, jak mama poprowadziła mnie w modlitwie, która brzmiała jakoś tak: „Panie Jezu, przepraszam cię za swoje nieposłuszeństwo wobec Ciebie. Dziękuję za to, że umarłeś za mnie na krzyżu po to, by zapłacić karę za moje grzechy. Proszę cię, wejdź do mojego życia, kształtuj mnie, prowadź mnie i zmieniaj mnie tak jak Ty chcesz”.
Od tamtego czasu wiem, że Bóg jest zawsze przy mnie. Życie oczywiście nie jest bezproblemowe ani łatwe. Pamiętam, jak na przykład pod koniec gimnazjum przeżywałem chorobę babci (udar i chwilowa śmierć kliniczna), ale po tym, jak mój tata podzielił się dokładnie taką samą nowiną o tym, jak można przyjąć Boży dar zbawienia, babcia też postanowiła oddać swoje życie Jezusowi i przyjąć Jego przebaczenie. Wyzdrowiała, a potem zachorowała na raka, ale wtedy już ani ona, ani ja nie baliśmy się jej śmierci.
A moja ciekawość świata rozwinęła się w prawdziwe zacięcie naukowe. Dzięki Bożej łasce studiuję teraz fizykę na uniwersytecie w Manchesterze. Dostanie się na ten uniwersytet było dość stresującym procesem, gdzie wszystkie problemy, jakie tylko mogły się zdarzyć, zdarzyły się i gdyby Bóg nie okazał mi łaski, to bym się tam nie dostał. Dzięki mojej pasji do nauk ścisłych mogę docierać z Dobrą Nowiną do wielu bardzo inteligentnych ludzi, choć w kręgach naukowych rozmowa na tematy duchowe nie jest łatwa. Jest bardzo duży nacisk na ateistyczne podejście do tłumaczenia rzeczywistości i na chrześcijan patrzy się z góry. Mimo to, Bóg daje mi odwagę i mądrość do dialogu. Oprócz tego, Bóg dał mi też chęci do czytania literatury filozoficznej i naukowej, która tylko bardziej pogłębiła moje przekonanie, że podążanie za Jezusem jest najbardziej racjonalną decyzją, jaką naukowiec może podjąć.