Michał Gałka

Tychy, Poland

Z lornetką mnie szukał.

Byłem samotny, bezsilny, niekochany, brakowało mi poczucia sensu życia. I chyba nie byłby to problem, gdyby nie ogromny głód miłości, który w sobie miałem. Chociaż on tylko pogarszał sprawę.

Miałem kilkanaście lat. Ludzi, z którymi się zadawałem obchodziło to, czy jestem zabawny, ile wypiłem i co głupiego zrobiłem. Mimo iż w domu na pierwszy rzut oka było dobrze, czułem się tam jak ktoś obcy i niezrozumiany. A z krwawiącego serca oprócz smutku, żalu i desperackich myśli, wydobywał się cichy krzyk: dlaczego nikt mnie nie kocha!?

Zmiana zaczęła się w liceum dzięki ludziom z parafialnej grupy - z oazy. Stawałem w oknie z lornetką, żeby zobaczyć, czy może stoją pod kościołem. Potem brałem psa na spacer i przechodziłem obok nich. Liczyłem na to, że mnie zawołają. I tak właśnie było. Bałem się podejść do nich sam. Byli inni niż moi znajomi. Lubili mnie tak po prostu. Zacząłem chodzić na ich spotkania, rozmawiać o Bogu, dostrzegać, że można żyć inaczej. Nie rozumiałem o co w tym chodzi, aż przyszedł do mnie On sam.

Chciałem kupić kradzioną gitarę elektryczną, bo wszyscy lubili mnie, gdy grałem. Miałem dylemat. Poszedłem z tym do spowiedzi i pierwszy raz po prostu porozmawiałem z księdzem. Powiedział mi wtedy coś takiego: „nie martw się o jutro, bo dzień jutrzejszy sam o siebie martwić się będzie. Staraj się dzisiaj nie zgrzeszyć...”. Odszedłem od konfesjonału i poczułem w sobie wielka siłę. Powiedziałem sobie: "Nie! Zrobię po Twojemu. Nie kupię kradzionej gitary...". Potem wróciłem do domu, wziąłem Pismo Święte i zacząłem czytać tam, gdzie ostatnio skończyłem. Była to Ewangelia wg św. Mateusza, rozdział 6, wersety 25-34. Ostatni wers brzmi dokładnie tak: „Nie martw się zbytnio o jutro, bo dzień jutrzejszy sam o siebie troszczyć się będzie”. Byłem w szoku! Poczułem, jakby przez moje ciało przeszedł prąd. Jakby "trzasnęła" mnie błyskawica. Szczęka mi opadła. Usiadłem. I po raz pierwszy w moim życiu pomyślałem na serio, że Bóg jest! I że Mu na mnie zależy! I od tej chwili On zaczął naprawiać moje życie.

Dziś każdego dnia czuję, że Jezus jest ze mną. A pragnienie by był jeszcze bardziej, to mój największy skarb. Czasem jest tak blisko, że moja radość nie ma granic. Czasem wydaje się jakby był oddalony, ale wiem, że jest... jak ktoś kto siedzi w pokoju obok.

Lornetkę schowałem do szafy. Nie jestem już sam. Nie płaczę już nad swoim życiem. Mam wspaniałych znajomych, przyjaciół, kochaną dziewczynę. To z nimi spędzam czas, śmieję się i smucę. Kocham ich i wiem, że oni mnie też. Zrozumiałem również, że moi rodzice zawsze mnie kochali. Tylko ich miłość była niedoskonała, tak jak moja do nich. No i przede wszystkim jest też On - Bóg, Przyjaciel.

On mnie odnalazł i wiem, że zawsze mnie szukał. Lornetki nigdy nie schowa. Ciebie też zawsze będzie szukał. Myślisz, że mógłbyś Mu pozwolić się odnaleźć? Spróbuj! Nie pożałujesz.

Jeśli chcesz, możesz tutaj do mnie napisać. Możesz także dowiedzieć się czegoś więcej o Jezusie klikając poniżej. Zachęcam również do zobaczenia historii innych ludzi. Oni też spotkali Jezusa. Nie chowaj się! Pozwól się odnaleźć!

Michał

 

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories