Kamila

" Przyszedł przez innych, w niespodziewanym momencie..."

On jest dżentelmenem, bez zaproszenia nie wejdzie.

Moja wiara jak i stosunek do Boga był zwyczajny,wychowałam się w katolickiej rodzinie,opórcz taty,który nie chodził do kościoła i do tego jeszcze pił. Dorastałam na osiedlu pomiędzy znajomymi,gdzie tylko ja coś więcej wiedziałam o kościele,dlatego często zachowywałam się jak niewierząca, z obawy wyśmiania co się zdarzało. W gimnazjum zaczęłam bardzo dużo czasu spędzać ze znajomymi,i tak też zaczęły się pierwsze używki: alkohol, papierosy, do tego jakieś wygłupy, popisywanie się,zakładanie takiej maski i pokazywanie kim się nie jest.

Wtedy też moja wiara była różna. Na niedzielne msze czasami chodziłam od niechcenia. Kościół to było miejsce gdzie za dużo dla siebie nie widziałam. Nie czułam, że Bog jest ze mną, nie czułam Jego obecności i tego, że On mnie kocha. Modliłam się do niego, ale nic się nie zmieniało. Miałam do Niego pretensje: ”Jest mi ciężko, nie daję sobie rady, w domu też są problemy, a Ty nie przyjdziesz mi z pomocą, czy o tak dużo Cię proszę.”?. Nie widziałam zbytnio sensu co dalej mogę robić. Zaczęłam też siebie obrażać, to jak wyglądam, zaniżałam swoje wartości,mówiłam, że jestem nikim i nic nie potrafię, dlaczego Bóg mnie taką stworzył?

Minęło gimnazjum, ten okres w którym ja , jak i moja wiara nie były za dobre, zaczęło się Technikum ,nowi znajomi ,otoczenie. Myślałam, że coś się zmieni ,że ja się zmienie. Tak też nie było, znów powrócili znajomi, alkohol i dobra zabawa. Pierwsza klasa się skończyła i na początku wakacji musieliśmy się wyprowadzić ze względu na problemy finansowe ,które od zawsze gdzieś były w mojej rodzinie. Chodź daleko to miało nie być to i tak trudno było mi zostawić znajomych i to wszystko co razem robiliśmy. I znów zaczęłam mieć pretensje do Boga: ”Dlaczego te wszystkie rzeczy spotykają mnie i moich bliskich, nie pomogłeś mi wcześniej jak cię prosiłam, a teraz znów Cie nie ma jak Cię potrzebuje”.

Zmiana zamieszkania okazała się jak by też trochę zmianą mnie. Natrafiłam na internecie na zaproszenie na spotkanie Wspólnoty i Szkoły Nowej Ewangelizacji Zacheusz. Słyszałam już o nich wcześniej, gdyż spotkania ich odbywały się w mieście, gdzie wcześniej mieszkałam, ale wtedy nie miałam odwagi i chęci żeby tam pójść. Tym razem coś mnie pokierowało i pojechałam tam, ale bez żadnego przekonania, że coś tam dla siebie znajde i , że się odnajdę. Jak już tam weszłam to usiadłam z tyłu przy ścianie, spuściłam głowę żeby nikt nie zwrócił na mnie uwagi i nie zagadał. Oczywiście tak się nie stało, bo po spotkaniu był czas na kawe i wtedy osoby zaczęły podchodzić i rozmawiać. Tam się traktują jak w rodzinie, od razu mnie do siebie przyjeli a ja z nimi zostałam.

Dopiero u nich zobaczyłam, że tak można wielbić Boga. Stałam i na początku myślałam co oni robią, dawali ręce do góry, i mieli przy tym tyle radości i te wszystkie śpiewy. Było to piękne a zarazem dziwne dla mnie.  Nie słyszałam nigdzie wcześniej, aby ktoś przy modlitwie mówił ”tato” do Boga, to było też coś nowego.  Też chciałam tak uwiebliać, ale było to dla mnie trudne,wynikało to z tego, że nie dostałam tej miłości od własnego taty, dlatego trudno było mi się przełamać i zaufać Bogu.

Mija już prawie rok odkąd się tam znalazłam i zaczęłam na nowo odkrywać Boga. Poznałam dużo wspaniałych osób, które mi pomogły i dalej mnie wpierają. Wiadomo, są jeszcze trudności , zwątpienia, nie jest jeszcze tak jak bym tego chciała , tu upadne, wócę do strarych nawyków, czasem nie pamiętam co robiłam poprzedniego dnia, ale wtedy znów wstaje bo mam obok ludzi, którzy we mnie wierzą, że dam rade, ale najważniejszą osobę mam obok, Boga, który pomimo moich zwątpień i grzechów, wszystko mi przebaczy i mnie podniesie. Cały czas próbuje Go na nowo odkrywać w codzienności i mu zaufać.

Teraz widzę , że gdyby nie ta wspólnota, Ci ludzi, moją chęć, ale i jakby taki dar z góry, że mogę coś zmienić,to nie wiem co bym teraz robiła. Bóg nie chciał dla mnie źle, tak jak myślałam. On chciał bym mogła coś zmienic, coś nowego zacząć, bym przez tych ludzi mogła bardziej Go poznać i teraz jak o tym po jakimś czasie myśle, to i ta przeprowadzka była właśnie zaczęciem czegoś nowego, oderwaniem się trochę od starych rzeczy i niektórych osób.

On chciał bym mogła doświadczyć i zobaczyć to, że mam tate u góry, który pomimo tego, że często Go odsuwałam od siebie, wątpiłam w Niego i miałam pretensje, to On i tak był ze mną ,a ja tego nie widziałam,bo byłam zapatrzona w siebie, a on czekał aż to zobaczę, że On chce dla mnie dobrze i nawet jak nie dostałam miłosci od mojego ziemskiego ojca,to mój tatuś w niebie mi ją okażę, tylko trzeba mu zaufać, bo on cały czas na to czeka kiedy powiemy mu ”TAK” i zaprosimy go do swojego życia.!

Mt 15,27: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się.

 

CHCESZ BY TWOJE ŻYCIE BYŁO LEPSZE?

A ZAUFAŁEŚ JUŻ BOGU?

Ufajmy !

 

 

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories