Więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu
Wiarę w Boga od najmłodszych lat przekazywali mi rodzice, nawet czas dojrzewania przeżyłam bez wielkich buntów- w każdą niedzielę Eucharystia, wspólnota młodzieżowa przy parafii, w wakacje rożne rekolekcje.
Zostałam przez Boga całkiem konkretnie obdarowana i miałam tego świadomość. Niestety w jakiś sposób zaczęłam pogrążać się w postawie ciągłego brania- brania od Boga i brania od innych ludzi. Gdy nachodziły mnie myśli że ja też przecież mogłabym coś od siebie dać i w głowie powracało zdanie
„Od każdego, któremu wiele dano,wiele też będzie się wymagać” Łk 12, 48 to każda taka refleksja kończyła się myślą ze coś tam warto by było zrobić ale właściwie to inni robiliby to lepiej, że nie rozwinęłam wystarczająco danego talentu, jeszcze to nie jest ten czas i poczekam aż Bóg mnie do tego lepiej przygotuje. To ciągłe branie i brak dawania sprawiły że często nie dostrzegałam sensu życia.
Przełomowy moment nastąpił gdy przyszła myśl, że mogłabym zostać ewangelizatorem na Lednicy. Na początku znowu ją odrzuciłam bo przecież było by to nieodpowiedzialne, jest sesja na studiach i na pewno rodzice się nie zgodzą. Po miesiącu myśl powróciła i spytałam się rodziców którzy wyrazili zgodę. W ten sposób skończyły mi się wewnętrzne wymówki i pojechałam na Lednicę jako ewangelizator.
Dzięki mojej posłudze zrozumiałam i doświadczyłam że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu i że Bóg przygotowuje nas do różnych posług i daje nam odwagę na którą sami byśmy się nie zdobyli.