Jadwiga

Okno bidulu – spojrzenie jak zza krat

Była godz. 6 rano. Rozpoczynałam kolejny dyżur w domu dziecka, który w rzeczywistości przypominał poprawczak. Pamiętam, że patrzyłam przez okno bidulu na zaśpieszonych przechodniów i miałam poczucie, że jestem w innym świecie. Żyję w jakiejś klatce…I choć w oknach nie było krat w moich oczach istniały.

Było to ponad 20 lat temu, kiedy moi przełożeni zakonni skierowali mnie tam, zaraz po ukończeniu studiów, jako wychowawczynię. Przyjechałam na nową placówkę z głową umeblowaną wzniosłymi ideałami świętości, wiedzą o Bogu, o Kościele, człowieku, o paragrafach. Byłam szczęśliwa, należałam wyłącznie do Boga. Postrzegałam siebie jako gorliwą siostrę życia ukrytego.

Jednak po kilku miesiącach doświadczałam trudnego zachowania wychowanków: silnej agresji, przemocy, wulgaryzmu, odrzucenia. Z trudem odnajdywałam w tym miejscu Boga. Najłatwiej przychodziła mi modlitwa psalmami złorzeczącymi. Kilka razy zagrożone było moje życie z powodu bójek czy tzw. „zadym”. Wobec agresji wychowanków i ich niemej przemocy (jeden z nich godzinami patrzył w ścianę nie reagował na żadne słowo) ogarniała mnie niemoc. Czułam się bezradna wobec krzywdy, jakiej doznali moi wychowankowie. Całą dobę miałam de facto kontakt z wychowankami, ponieważ mieszkałyśmy w domu dziecka. To wszystko sprawiało, że mój świat runął w gruzach. Doświadczałam w sobie same paradoksy. Całościowo cierpiałam. Po kilku miesiącach nie mogłam jeść, leczyłam się na anemię. Trzeźwo stąpałam po ziemi, ale gasło we mnie życie. Do tego stopnia gasło, że pewnego wieczoru po godz. 22 – bezpośrednio po dyżurze – wyszłam z domu dziecka. Właściwie wybiegłam, nikomu o tym nie mówiąc i mocno trzaskając dużymi wejściowymi drzwiami. Szłam przed siebie – rozsadzały mnie gniew, nienawiść, niemoc, bezradność, bunt, niezgoda na taki świat, w którym krzywdzone są dzieci przez wcześniej skrzywdzonych rodziców. Miałam poczucie, że nikt mnie nie rozumie. Nie widziałam sensu takiego życia, w którym wychowankowie prawie już dorośli trafiają do więzienia. Po głowie z siłą kłębiły się myśli – pod który samochód się rzucić…wtedy przyspieszałam kroku i szłam, szłam, biegłam przed siebie, jakby uciekając przed samym Bogiem, gdziekolwiek by był… Byłam rozczarowana, rozżalona, że pozwala bym dotykała takiego bagna. Powiew zimnego powietrza otrzeźwił mnie. Tego wieczoru bitwa został wygrana, ale nie siłą mojej woli… Problem jednak nadal we mnie istniał i dawał o sobie znać w jeszcze innych odsłonach. W konfrontacji z trudną codziennością sama sobą byłam zaskoczona. Wraz z upływem miesięcy blask słonecznych dni nie cieszył mnie. Potrzebowałam pomocy. Po kilku miesiącach już w innej pracy, którą mi powierzono wyraźniej dostrzegłam jak jestem potrzaskana. Przypominałam rozpędzony samochód, który roztrzaskał się po czołowym zderzeniu z drzewem, a czekały mnie zupełnie nowe obowiązki. Nawet słowo bidul wypowiadałam z drżeniem w głosie. Moja codzienna modlitwa była wołaniem: Jezu, ratuj mnie. Mimo wszystko wierzyłam, że Bóg, który widzi w ukryciu, ocali mnie. Niespodziewanie Duch Święty wskazał mi kapłana na spowiednika. Przez jego posługę i modlitwę wstawienniczą zostałam nie tylko posklejana. Miłość Boża rozlana została obficie w moim wnętrzu. Na nowo czułam się jak dziecko i przyjaciel Boga. Promieniowałam radością i pasją życia.

Moja teraźniejszość też ma swoje zmagania, choć innej natury. Mimo to wiem, że każde zdarzenie, choć przynosi ze sobą ból, lęk, odrzucenie – ma sens. Bóg jest wolny i chce mojej wolności. W swej codziennej bezradności stawiam sobie Pana przed oczy. Pytam siebie: Czyż Ten, który jest Najwyższym i Jedynym Dobrem nie dotykał bagna ludzkiego grzechu, co więcej sam się Nim uczynił, by wyciągać mnie nieustannie z otchłani mego serca. Wierzę, że dzięki Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu staje się wolnym człowiekiem. I choćbym miała poczucie, że patrzę na świat przez okna nowych wytworzonych przez siebie „biduli”, to Pan mnie będzie strzegł, by nie było to już spojrzenie zza krat. Ufam, że także dziś spełnia się Jezusowa obietnica: „Oto wszystko czynię nowe”.

Jadwiga 

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories