Filip Wieczorkiewicz

Gdańsk, Poland

Autostrada

Siemka, nazywam się Filip i chciałbym wam opowiedzieć o tym jak spotkałem zmartwychwstałego Pana. Historia ta wydarzyła się 3 lata temu. Ze znajomymi postanowiliśmy wybrać się do Wołczyna (jest to mała miejscowość koło Wrocławia) na spotkanie młodzieży organizowane przez Ojców Kapucynów. Przez 5 dni mieszka się w namiotach na polu kolo klasztoru, w ciągu dnia są konferencje, spotkania z gośćmi a wieczorami koncerty. Wtedy głównym gościem był zespól Maleo Reggae Rockers. A jako że jesteśmy z gdańska to stwierdziliśmy że nie będziemy od  razu po spotkaniu wracać do domu, ale pojedziemy przez Kraków i Poznań mieliśmy już kupione bilety na pociąg i wszystko było ustalone. Ale na Wołczynie spotkaliśmy pewną Siostrę zakonną która zaproponowała nam że może nas zabrać autem do Krakowa po zakończeniu całej imprezy. Więc w piątek rano się spakowaliśmy po oficjalnym zakończeniu wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na Kraków. Po drodze trochę przysypialiśmy , ale w pewnym momencie wszyscy się obudzili , zaczęliśmy gadać. I w pewnym momencie, na autostradzie między Wrocławiem a Krakowem przy prędkości 140km/h pękła nam przednia lewa opona. Zaczęło rzucać autem i wpadliśmy na stalową barierkę która była po lewej stronie odbiło nas od niej i ze skrajnego lewego pasu wylądowaliśmy na skrajnym prawym tyłem do kierunku jazdy, jakieś 40cm od betonowego murku. Było to miejsce gdzie był wjazd na autostradę i akurat wjeżdżał tam tir. Kierowca na szczęście szybko zobaczył co się dzieje, zatrzymał się i zastawił pas na którym wylądowaliśmy tak że nic nie mogło w nas wjechać. Wszyscy byliśmy w szoku , szybko wysiedliśmy z auta i odeszliśmy od samochodu. Jak odchodziliśmy zauważyłem jeszcze że z pod resztek silnika coś wycieka. Po chwili przyjechała straż pożarna i policja , a potem laweta która pojechaliśmy do Krakowa. Sobotę prawie cała spędziliśmy na SORZE, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Skończyło się na kołnierzach ortopedycznych na szyje. A w niedziele poszliśmy do kościoła. Pamiętam do dzisiaj, że była Ewangelia Jana rozdział 20 wersety 1-10. O tym jak uczniowie pobiegli do grobu i nie znaleźli ciała Jezusa. I zrozumieli co to znaczy że On Zmartwychwstał. Do mnie dotarło wtedy podczas mszy, że skoro Jezus Zmartwychwstał z niedziele to umarł w piątek, a w piątek mieliśmy wypadek. Jestem przekonany, że gdy mieliśmy wypadek On umierał za nas na krzyżu. Wiem że On oddał wtedy za mnie życie. Umarł bym ja mógł żyć i bym mógł wam o tym powiedzieć. To niesamowite, że nikomu z nas nic się nie stało. Strażacy którzy przyjechali po wypadku byli w szoku, że jesteśmy cali. Dla mnie to Cud i wielka tajemnica zbawienia.

 

Chwała Panu!

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories