Jak kameleon przybierałam różne barwy by mnie akceptowano
JAK KAMELEON PRZYBIERAŁAM RÓŻNE BARWY BY MNIE AKCEPTOWANO.................
Po co ja tu właściwie jestem? Czy to, kim jestem ma jakieś znaczenie?
Jak znaleźć szczęście, poczucie spełnienia? Co zrobić by poczuć się KIMS naprawdę wartościowym i cennym?
Większość ludzi poszukuje odpowiedzi na te pytania? Patrząc na swoje życie wstecz widzę jak błądziłam poszukując celu i sensu w swoim życiu.
Wzrastałam w rodzinie, w której dużo się pracowało, a mało się rozmawiało. We wczesnym dzieciństwie czułam się kochana i ważna. Później, na skutek sygnałów ze świata zewnętrznego, moje poczucie zdrowej pewności siebie zaczęło się załamywać. Czułam się nieatrakcyjna i bezwartościowa. Bardzo chciałam mieć przyjaciół, więc wychodząc z założenia, że taką, jaka jestem nikt mnie nie polubi, grałam, udawałam kogoś, kim nie byłam
Byłam gotowa zrobić wiele by mnie zaakceptowano. Zaczęłam wchodzić w kręgi towarzyskie gdzie się piło alkohol, paliło papierosy i chyba tylko Bóg mnie uchronił, przed braniem narkotyków. Zewnętrznie jednak wyglądałam na grzeczną i ułożoną dziewczynę – to zresztą też było pozą wynikającą z chęci aprobaty ze strony dorosłych.
W szkole każda ustna wypowiedz była dla mnie strasznym stresem. Zaczęłam się jąkać i zacinać.To samo działo się na studiach, zwłaszcza przy okazji egzaminów ustnych. Bałam się przyszłości..Chciałam pomagać innym ludziom w ich problemach, ale wydawało mi się, że nie jestem w stanie.
Bóg zawsze był dla mnie ważny. Nie było niedzieli, w której nie uczestniczyłam w Eucharystii. Odmawiałam codzienny pacierz. Zewnętrznie wyglądałam na przykładną katoliczką, jednak nie rozumiałam podstaw wiary chrześcijańskiej. Między innymi nie rozumiałam roli Jezusa Chrystusa w chrześcijaństwie, a przecież to o Nim opowiadają największe święta w roku, a każda msza św. wspomina Jego ofiarę na krzyżu.
Zachowywałam się trochę jak kameleon przybierając różne barwy w zależności od okoliczności. Wszystko po to by czuć się zaakceptowana przez rówieśników, przez rodziców i nauczycieli i przez Boga.
Na studiach poznałam ludzi, którzy otwarcie przyznawali się do wiary w Jezusa Chrystusa. To, co mnie uderzyło to to, że czułam się przez nich całkowicie zaakceptowana. To, co mówiłam było dla nich ważne, czułam się naprawdę wartościowa. Ponieważ Ci ludzie mówili o tym, że oddali swoje życie Jezusowi, zapragnęłam tego również. W modlitwie oddałam ster mojego życia w ręce Jezusa Chrystusa. Zrozumiałam, że dla Boga jestem kimś szczególnym i wyjątkowym, że On kocha mnie bez granic. W swej nieograniczonej, wręcz szalonej miłości był gotowy oddać za mnie życie na krzyżu. Wyratował mnie bym żyła z Nim wiecznie.
Jezus wyzwolił mnie z udawania. Znalazłam prawdziwych przyjaciół. Dużo mniej się stresuje. Często mam okazję przemawiać publicznie i sprawia mi to radość.. Bóg powołał mnie do służby i pomagam ludziom. To jest cud jak Bóg zmienił najpierw moje myślenie, a potem działanie. Obecnie mam męża i trójkę dzieci. Czuję się potrzebna i spełniona. Wiem, że to, co robię dla Boga przynosi wieczne owoce, których ani mól, ani rdza nie zniszczą. To napełnia mnie poczuciem głębokiego sensu. Na przyszłość patrzę bez strachu, a z zaciekawieniem, nieustannie pytając Boga-, „Co Panie jeszcze dla mnie przygotowałeś?”.
Przez różnego rodzaju problemy Bóg testuje moje zaufanie do Siebie, szlifuje mnie i zmienia. Czasami chwieję się, tracę z oczu cel, ale zawsze wracam i mogę śmiało powtarzać za psalmistą Dawidem:
BIADANIA MOJE ZAMIENIŁEŚ MI W TANIEC
WÓR MI ROZWIĄZAŁEŚ, OPASAŁEŚ MNIE RADOŚCIĄ,
BY MOJE SERCE NIE MILKNĄC PSALM TOBIE ŚPIEWAŁO
PS30;12
Każdy z nas jest wyjątkowy, nie ma na świecie dwóch takich samych osób. Każdy szuka znaczenia, szczęścia, spełnienia. Bóg obdarzył nas życiem i ma ono głębokie znaczenie i sens. To znaczenie i sens możemy odnaleźć jedynie w Jezusie.