Andrzej Pilch

SKOCZÓW, Poland

Zatrzymany przez Milicję!!!

„Wracam z imprezy, jestem pijany, zatrzymuje mnie Milicja….”

To co pamiętam z dzieciństwa, to to, że miałem fajną rodzinę i to, że byliśmy szczęśliwi. Pamiętam rekreacyjne wyjazdy za miasto i wspólne wakacje z rodzicami. Pamiętam, że w czasie jednych wakacji, kiedy byłem już starszym chłopcem zarobiłem trochę pieniędzy. Wydałem je na „swoje” wydatki. Od tamtego czasu podejmowałem różne prace dorywcze, aby mieć na „swoje” wydatki: wyjścia na dyskoteki, poznawanie nowych dziewczyn i chodzenie do kina. Pamiętam jak moje życie towarzyskie zaczęło nabierać rozpędu. Z kolegami słuchaliśmy muzyki rockowej, prowadziliśmy ożywione dyskusje z filozofii, o teorii Denikina i o bogu. Chodziliśmy na siłownię i ćwiczyli wschodnie sztuki walki. Te rzeczy coraz bardziej wypełniały moje życie. Robiłem wszystko i nic. Byłem gościem w domu, a o szkole wiele nie myślałem. Coraz więcej imprez, alkoholu, papierosów i „wolności”. A jednak, czułem się coraz bardziej samotny i zagubiony. Doszło do tego, że pod koniec studiów byłem zagrożony niedopuszczeniem do obrony pracy magisterskiej, której skądinąd, też nie miałem czasu dokończyć.

I właśnie wtedy poznałem Jurka, studenta Politechniki, który zaprosił mnie na spotkanie grupy studentów. Studiowali biblię i modlili się. Jeden z nich opowiedział jak spotkał Jezusa. To był dla mnie szok. Po kilku dniach zabrał mnie do Dominikanów, do tak zwanej „Beczki”. Tam jeszcze większy szok. Śpiewali jak na koncercie rockowym, a mówca mówił o Jezusie tak, jakby przed chwilą z nim rozmawiał. Uciekłem stamtąd. Przez kilka tygodni upijałem się, ale co rano czytałem Ewangelie, czytałem o Jezusie.

Pamiętam jak jednej nocy, o 3-ciej nad ranem, wracałem z imprezy samochodem. Byłem pijany. Zatrzymała mnie Milicja i poprosili do radiowozu. Było ciemno, a ja byłem przerażony. Podali mi alkomat i kiedy dmuchnąłem białe kryształki zrobiły się czerwone. Wiedzieli że jestem pijany. Milicjant spytał co się stało i skąd wracam. Powiedziałem, że wracam z „Beczki” i nie piję, bo jestem wierzący. Wtedy usłyszałem wewnętrzny głos, "czy jesteś wierzący? czy chodzisz do Beczki?, czy mówisz prawdę?". Rozpłakałem się, ale nie przed Milicjantami, lecz z powodu tego głosu. Zobaczyłem, że kłamię, a co najważniejsze zdałem sobie sprawę, że nie wierzę w Boga i że żyję po swojemu.  Szeptem przepraszałem Boga. I wtedy stała się rzecz dziwna. Milicjanci powiedzieli mi żebym jechał do domu. Cały czas myślałem o tym co się stało. Jurek zaprosił mnie znowu do „Beczki”. Ktoś przemawiał. Byłem bardzo poruszony. Po spotkaniu Jurek zaproponował żeby jeszcze się spotkać i pogadać. Bez wahania poszedłem. Było nas kilka osób. Jurek spytał kto chciałby rozpocząć nowe życie. Wiedziałem że to dla mnie. Modliliśmy się. Podobnie jak w radiowozie, słyszałem jak Bóg mówi do mnie. W jego głosie nie było potępienia. Przeprosiłem Boga i wyznałem mu moje grzechy. Bóg mi przebaczył. Niebo było otwarte nade mną. Byłem szczęśliwy. Czułem jakby ktoś ściągnął ze mnie 5-cio tonowy płaszcz, który mnie wcześniej przygniatał. Jezus stał się dla mnie tak realny, że do dziś  nie przestałem z nim rozmawiać. On nie tylko pojednał mnie ze sobą, ale pomógł mi pojednać się z rodzicami i wyznaczył cel dla mojego życia. W nim znalazłem prawdziwą wolność i nowe życie. Postanowiłem żyć dla niego.

Krótko po tym wydarzeniu, w bardzo namacalny sposób Jezus pomógł mi pozdawać wszystkie egzaminy, dokończyć pisanie pracy magisterskiej, a w końcu ją zdać. Od tamtej chwili Jezus troszczy się o mnie i mnie prowadzi, a ja staram się w nim trwać.

List do Rzymian 10.20 „Dałem się znaleźć tym, którzy mnie nie szukali, objawiłem się tym, którzy o mnie nie pytali”.

 

Jeśli przeżywasz podobne rzeczy, bądź masz pytania lub chcesz się po prostu podzielić swoimi doświadczeniami - napisz. 

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories