Nieprzewidywalny Przyjaciel
Witaj! Dobrze, że jesteś. Cieszę się, że mogę podzielić się z Tobą moim niezwykłym spotkaniem z Jezusem.
Pochodzę z tzw. dobrej rodziny. Wierzyłam w Boga, modliłam się, chodziłam do kościoła. Zawsze byłam spokojną osobą, niesprawiającą problemów. Na zewnątrz wszystko wyglądało pięknie – kochająca się rodzina. Ale to tylko pozory. W domu niekończące się kłótnie między rodzicami, co budziło we mnie strach i lęk, brak relacji. Nie miałam poczucia bezpieczeństwa, brakowało mi wsparcia i zrozumienia od najbliższych. Dla mnie dom to miejsce, do którego lepiej nie wracać.
Moje życie było wypełnione pustką, łzami, poczuciem bycia niepotrzebnym, bez wartości, po prostu nikim. Zamknęłam się w sobie, a przede wszystkim zamknęłam swoje uczucia. Moją dewizą było: „zapomnieć” – dosłownie wszystko. Niestety doprowadziło to do braku poczucia własnej wartości, coraz głębszego smutku, osamotnienia i niezrozumienia samej siebie. Dla mnie moje życie nie miało sensu. Pogrążałam się w coraz większym smutku i samotności. Wtedy dla mnie Bóg był tym, który przygląda się i nic nie robi. Więc, kiedy miałam już wszystkiego dość, czułam się całkowicie bezradna i bezsilna, zaczęłam krzyczeć do Boga, by w końcu się odezwał, dał znak, że chociaż Jemu na mnie zależy, żeby zrobił cokolwiek. Jednocześnie była we mnie niepewność: czy Bóg będzie chciał zainteresować się moją sytuacją? Jeżeli dotąd nie interweniował, to czemu akurat teraz miałoby by inaczej?
I Bóg odpowiedział. Jak? Było to na młodzieżowym czuwaniu adwentowym. W salce obok kościoła zagadał do mnie pewien Ksiądz, który zupełnie nie znał mojej sytuacji. Powiedział mi kilka idealnie trafionych wtedy zdań, które podniosły mnie na duchu oraz Słowa z Ewangelii św. Marka: „ Nie bój się, wierz tylko”, które już wcześniej uratowały mnie z rozpaczy. Kiedy zdumiona i zaskoczona tym wydarzeniem wróciłam do kościoła na dalszy ciąg spotkania, na ołtarzu stał wystawiony Jezus w Najświętszym Sakramencie. Wtedy patrząc na Niego poczułam, że On naprawdę mnie kocha „odwieczną Miłością”, że cały czas na mnie czekał i był blisko. Czułam, że Jemu zależy na mnie, w swoim Miłosierdziu wszystko mi wybacza i On zawsze będzie walczył o moje życie. Wlał w moje serce ogromny pokój i radość. W momentach kiedy jest mi najtrudniej, On jest najbliżej i chce mnie nieść na swoich ramionach. Tylko muszę Mu pozwolić. Ten moment spowodował, że nawiązałam z Jezusem głęboką, przyjacielską relację. Doświadczyłam, że Jezus jest moim Przyjacielem.
Jezus czeka także na Ciebie, w Swoim Słowie (Piśmie Świętym) i w kościele, Żywy i Obecny. Na Nim się nie zawiedziesz. Jeżeli chcesz, chętnie podzielę się z Tobą moim doświadczeniem przebywania z Jezusem jak Przyjaciel z Przyjacielem. Po prostu napisz do mnie. :)