Po co mi małżeństwo?
Cześć,
mam na imię Agata i od roku jestem szczęśliwą żoną Kuby. Ostatnio miałam okazję rozmawiać z moją koleżanką, która zapytała mnie dlaczego wyszłam za mąż skoro moi rodzice się rozwiedli. Magda ma podobne doświadczenie i w żadnym wypadku nie myśli o małżeństwie.
Wszystko zaczęło się gdy byłam nastolatką, dodajmy zbuntowaną nastolatką. Nie widziałam sensu życia, że czułam się kochana i chciana. Po wielu próbach szukania pomocy doszłam do wniosku, że jeżeli ludzie nie potrafią mi pomóc to może to zrobić tylko Jezus (jeżeli istnieje, w co wątpiłam).
To właśnie to rozumowanie, ta decyzja uświadomiła mi, że ludzie nie mogą wypełnić tej pustki, tej tęsknoty, którą mam w sobie. Pragnęłam wielkiej miłości, takiej bezinteresownej. I z czasem zaczęłam się otwierać na tę Miłość. Moje relacje zaczęły wyglądać inaczej - od tej z samą sobą, przez relację z rodziną aż po te które nawiązywałąm sama z przyjaciółmi.
Można powiedzieć, że daleką konsekwencją tamtej decyzji była decyzja o małżeństwie z Kubą. Możecie zapytać jak jest teraz? Czy nadal mam to poczucie pustki, beznadzieji w sobie? Oczywiście niemal codziennie muszę odpowiadać sobie na pytania po co żyję i jaki jest tego sens. Ale to już nie jest ta sama baznadzieja. Teraz to tęsknota za miłością, której już doświadczyłam. Wypływająca z głębokiego przekonania o miłości Jezusa do mnie.