Najwazniejsza decyzja.
Zawsze chciałam być szczęśliwa…
W miarę jak dorastałam, wyznaczałam sobie cele, przez które chciałam osiągnąć szczęście. To były trzy rzeczy. Chciałam mieć pieniądze, zdobyć wyższe wykształcenie i założyć rodzinę. Ostro wzięłam się do pracy. Jako piętnastolatka stałam się „biznesmenką czosnkową”. Na polu rodziców uprawiałam czosnek. Nie miałam czasu dla koleżanek, ale miałam za to satysfakcję z własnoręcznie zarobionych pieniędzy. Gdy miałam 18 lat, mój tato miał wypadek. W godzinę po zdarzeniu byłam na miejscu. Zobaczyłam kupkę śmieci. Zrozumiałam, że w sekundę można stracić to, na co pracowało się godzinami. Nie warto się temu tak bardzo oddawać. Startowałam na studia. Myślałam, że wszyscy, którzy mają wyższe wykształcenie, są mądrymi i ciekawymi ludźmi. Ku memu zdziwieniu i rozczarowaniu rzeczywistość okazała się inna. Jeden z wykładowców oceniał nas na podstawie daty urodzin. Zobaczywszy, że nieumiejętne korzystanie z informacji prowadzi na manowce, nie chciałam już walczyć o zdobywanie wiedzy. Wreszcie zakochałam się. Po pół roku on poznał inną dziewczynę. Rozstaliśmy się. Miałam 23 lata. Moje cele upadły. Bardzo chciałam wiedzieć, gdzie szukać sensu życia. W dzieciństwie myślałam o Bogu jako tym, który wszystko wie i wszystko może. Jako nastolatka, aby nie mieć poczucia winy, że coś robię źle albo czegoś nie robię, wymyśliłam, że Boga nie ma. Tak mi było łatwiej. Ale jak trwoga to do Pana Boga. To porzekadło sprawdziło się także w moim życiu. Bałam się żyć bez celu. Powiedziałam Panu Bogu: Jeżeli jesteś, to zrób coś z moim życiem, bo ja nie mam już pomysłu. Dwa tygodnie po tej modlitwie moja przyjaciółka opowiedziała mi o tym, jak Pan Jezus stał się jej przyjacielem. To był impuls do poszukiwań. Chciałam wiedzieć, dlaczego ktoś może nazywać Boga swoim przyjacielem. Zaczęłam czytać Pismo Święte. Po kilku miesiącach spotkałam kolejnego człowieka, który wyjaśnił mi, dlaczego nazywa Boga przyjacielem. Usłyszałam wtedy 4 prawdy…… Stwierdziłam, że ja to wszystko od dawna wiem. Ale nie wystarczy wiedzieć. Jeśli chcesz, aby to było prawdą w Twoim życiu, musisz po prostu zdecydować się i przyjąć ten dar przyjaźni. Wiedziałam, że chcę. Zaprosiłam Pana Jezusa do swojego serca jako Pana i Zbawiciela. Pierwszą i najważniejszą prawdą, która zagościła w moim sercu, była świadomość, że dla Boga jestem szczególna. On cały czas mnie akceptuje i kocha. Brzydzi się tylko moim grzechem. Dlatego Bóg stał się źródłem, z którego czerpię poczucie własnej wartości. Zawsze czułam się raniona przez innych. Dotarło do mnie wtedy, że ja też ranię. Przebaczenie jest jedynym rozwiązaniem tego problemu. Pan Bóg nie zabrał z mojego życia choroby, konfliktów z ludźmi.10 lat temu zdiagnozowano u mnie chorobę z grupy autoagresji, która nazywa się Haszimoto. Mój organizm produkuje przeciwciała, które sam unieszkodliwia. W wyniku tej walki została zniszczona moja tarczyca. Czy ta choroba zniszczyła mnie? Uważam, że nie. Powiem wręcz mnie uszlachetniła. Jestem bardziej wdzięczna za to co mam. Moje ciało i umysł ciągle są sprawne, bardziej rozumiem cierpienie innych osób, a w swoich codziennych poczynaniach jestem bardziej zdana na Pana Boga. To Boża miłość zmieniła moją perspektywę na trudności. Jaka to perspektywa? Żyję tutaj na ziemi po to, aby mój charakter został zmieniony. Mam cel. Mam dokąd iść. Ten cel sprawia, że umiem dokonać wyboru wśród różnych możliwości gospodarowania czasem, pieniędzmi, siłami. Ten cel wpływa na moją postawę wobec ludzi. Sprawia, że chcę ich szanować i kochać. Zrozumiałam, że spełnienie i zadowolenie mogę znaleźć tylko w Bogu, niezależnie od tego czy jestem mężatką, czy samotną osobą. Człowiek może zawieść, popełnia błędy, doskonały Bóg nie. Jestem szczęśliwa.