Nie wierz w Boga, wierz Bogu!
Lęk, niepokój, bezsilność, zniechęcenie, bezsens życia, brak nadziei, samotność - te słowa najlepiej opisują moje życie sprzed 30 lat.
Tkwiłam w wewnętrznym chaosie, zagubiona, całkowicie bezbronna wobec życia. Jak łódka miotana porywami wiatru. Rodzina, zamiast oparciem, była raczej źródłem moich problemów. Ja sama byłam dla siebie jednym wielkim problemem.
"Boże! Nie wiem dlaczego odczuwam jakiś brak, pustkę, wydaje mi się, że nic nie ma sensu, życie nie ma sensu. Skąd bierze się ta stale pojawiająca się rozpacz, uczucie beznadziejności i braku perspektyw. Nie daję sobie rady ze sobą, z życiem. Nie wiem, jak mam żyć. Boję się przyszłości. Pomóż mi !" - słowa tej modlitwy napisałam w chwili szczególnej desperacji.
A potem oczekiwanie i lęk. A co jeśli nie odpowie? Nie pozostanie mi już żadna nadzieja.
Ale Bóg odpowiedział. Postawił na mojej drodze ludzi, którzy mówili o Nim tak, jak nikt do tej pory. A co ważniejsze, ich relacja z Bogiem była zupełnie inna.
Zawsze uważałam siebie za osobę wierzącą. Starałam się dobrze żyć, chodzić do kościoła, traktować Boga poważnie. Wydawało mi się, że znam Boga. Ale nie w taki sposób jak oni. Nie znałam Go tak blisko, jako mojego Boga, raczej jako Boga wszechświata, wysoko nade mną, z karzącą ręką.
Teraz słuchałam o Bogu, który mnie kocha i pragnie mieć ze mną bliską więź. Nie formalny związek, wypełnianie praktyk religijnych czy rytuałów. Chce być moim Abba - Tatusiem. Słowo "tatuś" oznacza właśnie tę więź - miłość, bliskość, oparcie, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa.
Dlatego właśnie Jezus przyszedł na świat, cierpiał i poniósł okrutną śmierć na krzyżu. Umarł za moje grzechy, poniósł za nie karę, aby pokonać przepaść, jaka oddziela mnie od Boga i otworzyć mi drogę do Niego. Po to, bym mogła doświadczyć żywej, przemieniającej obecności Boga w moim życiu.
To wszystko było dla mnie tak bardzo nowe i odświeżające. Pragnęłam takiej więzi.
Jezus powiedział: "Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę doń i będę z nim wieczerzał, a on ze mną."(Apokalipsa Św. Jana 3.20)
W maju 1987 roku odpowiedziałam na pukanie Jezusa. Zdecydowałam się zaufać Mu. Oddałam Mu siebie jako mojemu Panu i Zbawicielowi, prosząc, aby przebaczył moje grzechy i zaczął żyć przeze mnie, zmieniając mnie i moje życie.
Św. Augustyn powiedział: "Stworzyłeś nas Panie jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie."
To jest dokładnie to, czego wtedy doświadczyłam.
W moim rozchwianym, niepewnym świecie odczułam, że wreszcie stanęłam na mocnym fundamencie i tak jest do dziś. Chociaż moja sytuacja i okoliczności nie zmieniły się, to jednak Boża obecność zaczęła zmieniać mnie.
Wiedziałam, że nie jestem już sama. Bóg na wiele sposobów objawiał mi Siebie. Wcześniej, wiele razy próbowałam czytać Pismo Święte i nic nie rozumiałam. Teraz Jego Słowo ożyło dla mnie. Mówił do mnie tak bardzo konkretnie, dając mi w Swoim Słowie to, czego potrzebowałam w danej chwili najbardziej - prawdę o Nim, o mnie samej, o świecie, pociechę, dobrą radę, przestrogę, Swoje obietnice.
Odnalazłam miłość, radość, pokój, przebaczenie, akceptację, odwagę, pełnię, cel i sens życia w ramionach kochającego Boga.
Teraz, nie tylko wierzę w Boga, ale wierzę Bogu.
Ufam Mu, bo znam Go i wiem, Komu zawierzyłam. Mogę zawieść się na ludziach, ale nigdy na Bogu. Jedynie Jego mogę być w tym życiu zupełnie pewna. On obiecał: "Dobry jest Pan, ostoją jest w dniu ucisku; on zna tych, którzy mu ufają, przeprowadza ich przez wezbrane fale".(Ks. Nahuma 1,7-8)
Tych wezbranych fal nie brakowało w moim życiu. Przeżyłam wiele bolesnych strat - śmierć męża, rodziców, chorobę psychiczną w rodzinie, choroby dzieci...
Wiele sytuacji, kiedy moje życie "przewracało się do góry nogami", wystarczająco dużo, żeby zatonąć. Kim byłabym bez Boga? Gdzie bym teraz była?
On jest moją Skałą, pewną i niezmienną. On, mój Bóg, Święty i Wspaniały, pełen miłości i łaskawości, niezrównany w Swojej mocy. On jest pewną kotwicą, która mnie mocno trzyma pośród różnych życiowych burz. Wiem, że tylko dzięki Niemu byłam w stanie przetrwać to wszystko. Oddałam życie w pewne, godne zaufania ręce i w Nim jest źródło mojej siły i nadziei, mego bezpieczeństwa i pokoju.
Bóg, Jego obecność nadaje sens i wartość wszystkiemu w moim życiu. Mogę powiedzieć teraz z dużo większą pewnością niż kiedykolwiek wcześniej:
"Tyś jest Panem moim, nie ma dla mnie dobra poza Tobą."(Psalm 16,2)