Jednym spojrzeniem
Cześć!
Jestem Magda. Na co dzień studiuję fizjoterapię. Do niedawna przez całe życie grałam w tenisa stołowego - zaczęłam mając sześć lat. Od początku dość dobrze mi to wychodziło, dlatego szybko zaczęły się różne wyjazdy na turnieje, mecze, obozy. Już w gimnazjum mieszkałam poza domem, przy klubie, w którym trenowałam. Sport pochłaniał cały mój czas, ambicje, marzenia – niemal wszystko było podporządkowane temu jednemu. Coraz częściej patrzyłam na siebie jedynie przez pryzmat sukcesów i porażek. Relacje z różnymi ludźmi jeszcze mocniej mnie w tym utwierdzały – myślałam: „nie jesteś córką, czy koleżanką – jesteś tylko maszynką do wygrywania!”
Wychowałam się w „tradycyjnej, polskiej, katolickiej rodzinie”, dlatego niedzielna Msza św. była dla mnie czymś normalnym, ale kiedy dorastałam, coś zaczęło się we mnie buntować. Wiara, sakramenty wydawały mi się bezsensowne, nielogiczne, a spowiedź kojarzyłam z upokorzeniem. Na Boga patrzyłam jak na surowego sędziego, który tylko czeka aż się potknę.
W końcu pod przykrywką zmęczenia po treningach i turniejach, omijałam Kościół szerokim łukiem.
Ale...
Dziewięć lat temu, w Wielki Piątek na nabożeństwie, które myślałam, że nigdy się nie skończy, pierwszy raz dotarło do mnie, że Bóg jest Dobrym Ojcem!
Ludzie podchodzili do Krzyża klękając i całując go, a ja myślałam - „Boże, po co Ci ten cały cyrk?! Czy Ty w ogóle jesteś? Mnie tu tak ciężko, samotnie, a Ciebie to nawet nie obchodzi!”
Za chwilę bardzo się zawstydziłam, bo zobaczyłam, że ten Jezus, Którego tak oskarżam, wisi na Krzyżu i umiera, i to właśnie za mnie, za mój grzech, w moim trudzie, a ja? Nawet nie chcę Go pocieszyć swoją obecnością. I tak pierwszy raz doświadczyłam, że Jezus jest mi niesamowicie bliski, najbliższy, właśnie ten Ukrzyżowany. Od wtedy zupełnie inaczej patrzę na życie, na Kościół, na sakramenty – szczególnie w spowiedzi doświadczam niezwykłej miłości, która przywraca mi godność! I to nie byle jaką, ale godność dziecka Bożego. To był moment, od którego żyje w pokoju serca - od którego walczę, aby raczej „być i pozwolić się kochać” niż ciągle „zasługiwać”.
Dziękuję, że jesteś. Życzę Ci odwagi w stawaniu w Prawdzie. Przed Bogiem. Być może do zobaczenia w Krakowie,
z Jezusem +