Stokroć więcej
Nazywam się siostra Anna, jestem urszulanką.
Pochodzę z rodziny, w której praktykowała tylko mama. Tata był obojętny religijnie. Aż do szesnastego roku mojego życia byłam „niedzielnym katolikiem”. Ważnym wydarzeniem była kolęda, kiedy to ksiądz który odwiedził moją rodzinę, namówił mnie wyjazd na rekolekcje do młodzieży. Nie pojechałam na nie, gdyż wtedy zmarła moja ukochana babcia, ale zaczęłam razem z moimi starszymi braćmi udzielać się duszpasterstwie młodzieży przy mojej parafii. Zaczęliśmy również chodzić na piesze pielgrzymki na Jasną Górę. Każdą z nich ofiarowałam w intencji trzeźwości i nawrócenia mojego taty.
Coraz częściej myślałam o życiu zakonnym. Moje rozmyślania zakończył niespodziewanie mój brat, który podjął decyzje o wstąpieniu do seminarium. Ze względu na sytuacje rodzinną stwierdziłam, że ja muszę być w domu, gdyż nie chciałam zostawić mamy samej z tatą.
Podczas jednej z pielgrzymek do Częstochowy, w momencie wejście na szczyt Jasnej Góry doświadczyłam, że Pan Jezus ciągle wzywa mnie do pójścia z Nim. Wtedy powiedziałam, Mu kategorycznie NIE. Nie mogłam przecież zostawić mamy!
W między czasie skończyłam studia, zaczęłam szukać pracy(znalezienie pracy miało być również próbą powołania, jeżeli nie znajdę pracy to pójdę do zakonu). Oczywiście znalazłam i wtedy wydarzył się cud. Mój tata przestał pić. Sytuacja w moim domu zmieniła się i jedyna przeszkoda, która stała na mojej drodze została przez Jezusa usunięta.
Bóg uzdrowił moją rodzinę, uzdrowił moją relacje z Nim. Tak często myślałam o Nim jako o surowym Ojcu, który mnie karze trudnym życiem. A On wezwał mnie w najlepszym momencie mojego życia, kiedy miałam cudowną rodzinę, przyjaciół i pracę, o której zawsze marzyłam.
Często wracają do mnie słowa Jezusa, który mówi do Piotra, że Ci którzy za Nim poszli stokroć otrzymają. Kiedy opuszczałam wszystko dla Jezusa byłam tak bardzo szczęśliwa, to jak będę szczęśliwa żyjąc z Nim?
Dziękuję Bogu za moje życie i drogę powołania.