Odpowiedź na pytanie i więcej
Śmierć znajomej osoby.
Jak pierwszy raz się zetknęłam z tym tematem miałam 16 lat i kiedy straciłam osobę, którą widywałam codziennie byłam w bardzo wielkim szoku. Przerażało mnie, że nasze życie mogłoby się skończyć tu i teraz. Wielkie pytanie które mi wtedy towarzyszyło to: "czym jest życie?". I bardzo mocno potrzebowałam zapewnienia że to coś więcej niż tylko to czego tu i teraz dotykamy.
Z tym moim pytaniem instynktownie udałam się do Kościoła - to było takie proste skojarzenie - bo w Kościele odbywają się pogrzeby. Tam trafiłam na kilka rozmów, rekolekcji i Jezus dał odpowiedź - Jezus, który dał nam zbawienie, otworzył nam bramy do Nieba. Nie towarzyszyły mi wtedy żadne wielkie emocjonalne przeżycia ani uniesienia modlitwene. Tylko odpowiedź, którą uzsykałam mi pasowała i z tej rozpaczy w której trwałam - zaufałam Jezusowi.
I bardzo szybko uzyskałam uspokojnie o tych, którzy odeszli i wskazanie tego co ja mogę robić - modlić się za nich i mieć nadzieję na to, że się spotkamy w Niebie.
Ale to dopiero początek. Dzięki tej relacji z Jezusem, którą wtedy nawiązałam - chociaż traktowałam ją bardzo powierzchownie - skupiając się tylko na tym, co wtedy wydawało mi się, że potrzebowałam - Pan Bóg prowadził mnie głębiej. W czasie modlitwy ze Słowiem Bożym bardzo mocno zachwyciłam się Życiem. Tym Życiem stworzonym - tym jak piękne stworzenia nam towarzyszą, np. jak wiele różnorodnych roślin widzimy wszędzie dookoła siebie. Przez Słowo Boże doszłam do wniosku, że ja, skoro też jestem stworzeniem bożym też jestem piękna. Niełatwo było to przyjąć bo byłam bardzo zakompleksiona, bardzo porównywałam się z innymi, byłam bardzo niezadowolona z siebie.
I chyba o to chodziło - tak bardzo przeraziłam się śmiecią i perspektywą własnej śmierci, bo czułam się bardzo gdzieś w tłumie, w żaden sposób niewyróżniająca się, taka niezauważalna. Wydawało mi się, że gdyby moja śmierć nastąpiła to nikt by tego nie zauważył. Jak te tematy - mojej wartości, tego kim jestem i jaka jest moja tożsamość zaczęły się pojawiać na mojej modlitwie to doświadczyłam absolutnej akceptacji - zupełnej i bezwarunkowej - doświadzyłam tego, że Bóg, który taką właśnie mnie stowrzył - jest z tego dzieła zadowolony. Że jestem piękna. I to było zupełnym szokiem. Ja, która nie zadowalałam nigdy ani siebie, ani innych bliższych i dalszych - jestem akceptowana przez Boga taka jaka jestem.
Od pierwszego tematu, który dla mnie wydawał się taki wielki w czasie mojej relacji z Jezusem On doprowadził mnie do tego co było faktycznym problemem. Dostałam odpowiedź i na życie wieczne i na życie tu i teraz a także na moje postrzeganie tego życia.
Dość ryzykowałam zwracając się z moim pytaniem do Jezusa ale uzyskałam taką odpowiedź z której jestem bardzo zadowolona a ponadto On otoczył mnie troską przez którą poprowadził mnie tak jak nigdy bym się nie spodziewała - dając mi pomysły, plany, ambicje, rozwój talentów - rozwój osobisty jak również zawodowy - czyli na zupełnie innym polu niż to od którego się zaczęła ta relacja. Więc warto było zadać to pytanie.
Jeśli Ty też masz jakieś pytanie - śmiało - zadaj je Jezusowi.