Maciej Zaśko

Szczecin, Poland

Wtargnął w moje życie i co z tym zrobić

Pewnej niedzieli w Policach, gdy w młodzieńczych czasach wychodziło się z domu do kościoła po to by spędzić czas z kumplami Pan postanowił siłowo mnie wyłowić z tłumu. W tym czasie związany byłem z metalowcami i środowiskiem rockowm, kościół u nas był w budowie więc chodziło się nad kaplicę na poddasze i tam z kolesiami graliśmy w karty paliliśmy papierosy i dzieliliśmy się swoimi emocjami po koncertach. Był to czas gdy wróciłem z mettalmanii we Wrocławiu. Jedyna taka, na którą zjechały wszystkie wiodące kapele ciężkiego  brzmienia. I podczas opowiadania wrażeń nagle wpadł do nas kościelny z jakimś drągiem. Zaczęliśmy wiać a na dole za szmaty wyłapywał nas wikary i krótkim ale zdecydowanym zdaniem "jutro o 19 u mnie na plebani".  Puszczał i łapał następnego.  Cały dzień i noc nie dawało mi to spokoju, a w uszach ciągle "jutro o 19 u mnie" Na drugi dzień spotkałem kolesia z którym wialiśmy i on też miał jakieś mieszane uczucia po tym nalocie. Postanowiliśmy, że pójdziemy zobaczyć o co chodzi. Okazało się, że ksiądz w ten sposób zebrał sobie grupę chłopaków, którą wprowadził do "oazy".  Spotkania po mału przewracały moje życie. Niby lużne, bez spiny i tego kościółkowego nadęcia ale z rozważaniem Słowa Bożego i rozmowami prowadzonymi przez księdza.  Z całej tej ekipy tylko dwóch jest w Ruchu Światło-Życie do dzisiaj, ale wszyscy zostaliśmy zewangelizowani i nawet Ci co w Ruchu nie zostali dalej są obecni i zaangażowani w Kościele. Po 3 miesiącach (bo łapanka była w marcu) pojechałem na pierwsze rekolekcje do Maszewa, gdzie w kościele przed całą wspólnotą i wiernymi z tej parafii oddałem swoje życie Panu. Cały jestem twój Panie.

No ale z biegiem formacji i życia, po ślubie kontynuowałem swoje wzrastanie w Ruchu, teraz już w jego rodzinnej gałęzi Domowym Kościele. Jakoś nie wiedziałem dalej co z tym robić, jak mam pracować dla Niego. Nie odkryłem jeszcze czego ode mnie chce.  Po przebyciu formacji, zaproponowano nam (mi i żonie mojej ukochanej) poprowadzenie rekolekcji ewangelizacyjnych dla rodzin, a po nich ruszenie z Diakonią Ewangelizacji. To była ironia, gdyż z żoną rozważaliśmy posługiwanie w diakonii ale na pewno nie ewangelizacji, a tu masz. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli chcesz rozbawić Boga, powiedz mu o swoich planach…  Pojechaliśmy z Anią do Częstochowy na OJDE (spotkanie Diecezjalnych Diakonii Ewangelizacji z całej Polski) i tam Marek Filar mówił o ościeniu. Czy masz w swoim życiu oścień? taki który będzie trzymał Cię przy Panu? te słowa dżwięczały mi w uszach tak jak te wypowiedziane kiedyś przez wikarego. I stało się pięknego dnia w pracy doznałem urazu kręgosłupa. Wiedziałem, że to będzie mój oścień o którym było w Częstochowie. Tylko po co i czemu tak brutalnie. Dwa tygodnie do operacji męki, bólu i bezwładu z wizją uwięzienia w domu na czwartym piętrze. Po co? Czemu to ma służyć?  Z czasem po drugiej operacji i którymś już pobycie w szpitalu uświadomiłem sobie, a w zasadzie podczas dialugu z moją ukochaną i dzielną Anią, że to jest to czego Pan ode mnie oczekuje. Za każdym pobytem w szpitalu stawia kogoś na mojej drodze ( a raczej mnie na jego) z kim rozmawiamy o trudnych sprawach i o wierze w Boga, w jego Miłość i że dla każdego ma plan jego życia. Tylko trzeba chcieć. To musi być nasz wybór, dlatego mamy wolną wolę.  Dlatego mimo trudnu i bólu cieszę się, że Pan dał mi ten oścień. Może przez to uchronił mnie również przed jakimiś głupotami jakie w życiu bym miał popełnić, tego nie wiem. Ważne to, że ja mogę innym ukazywać drogę do Pana i dawać nadzieję w tych trudnych a niejednokrotnie dramatycznych chwilach jakie przeżywają w szpitalu.  Dzisiaj posługujemy z żoną w Poradni Życia Rodzinnego, ja zostałem szafarzem i posługuję przy chorych, no i przy okazji swoich pobytów w szpitalach ewangelizuję na oddziale, zarówno pacjentów jak i personel.

 

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories