Szukając sensu
Chcę podzielić się z Tobą, moją historią spotkania Jezusa.
Pochodzę z rodziny katolickiej, a więc ,,wiarę,, w pewnym sensie wyniosłam z domu. W naszym domu też przestrzegało się tzw. ,,norm pobożnościowych,, - niedzielna Msza święta, rózne święta, a nawet posty.
Żyjąc sobie w takim klimacie poprawnej i dość pobożnej rodziny, w końcu zaczęło mnie to nudzić. Przestałam chodzić do kościoła , za spowiedzią też dałam sobie luz. Poczułam w końcu ,,wolność,, że nie muszę tracić czasu na jakieś łażenia do kościoła i bezsensowne modły. Szybko znalazłam sobie towarzystwo z moją filozofią myślenia, mieliśmy też wspólną pasję - muzykę. Było fajnie, czas leciał, a ja coraz bardziej - nawet niewiedząc- traciłam kontak z Bogiem.
Przyszedł taki moment, kiedy zaczęłam zastanawiać się, czy życie w ogóle ma sens?. Ogarnęła mnie straszna pustka i bezsens - myślałam, że z wariuje. Miałam dziwne poczucie winy. Nie wiedziałam, co mam robić, i też nie chciałam wracać do kościoła. Przyszło mi na mysl pytanie: czego szukasz???
Zaczęły odzywać się we mnie najgłębsze pragnienia: miłości, akceptacji, poczucia wartości, poczucia spełnienia. Myślałam, że to co robiłam dotychczas, dawało mi szczęście.. Jednak to było tylko pozorne. Czułam coraz bardziej, że żyję w jakiejś iluzji, i że takie życie jest puste i bezsensowne!
Pojechałam w góry, ale tym razem sama. A w górach, jak to w górach cisza, mało ludzi - przynajmniej w tedy było mało. Na początku nie mogłam się pozbierać, znieść bycia sam na sam ze sobą! Zaczęłam się oskarżć, że jestem do bani, jestem nikim... Siedziałam na jakimś kamienu, dość wysoko, tak że rozciągał się piękny widok gór. Patrzyłam na te widoki, i mieszały się we mnie wszystkie uczucia szczęścia i przegranej, radości i nienawisci, pokoju i lęku. Było to dziwne doswiadczenie. Pomyślałam, że skoro Bóg stworzył to wszystko, na co patryłam,tak wspaniale, to nie może być nudny i zły! Ta myśl zaczęła budzić we mnie pragnienie prawdziwego piękna, miłości, wolności. Zrozumiałam, że tak naprawdę nic nie wiem o Bogu, o Jezusie. Kolejne dni to były już rekolekcje, które Sam mi zrobił. Myslałam duzo o śmierci też o Jego śmierci. Zobaczyłam, że skoro Bóg posłał swojego jedynego syna na świat, to Bóg naprawdę! musi kochać ludzi!
A już kopernikańskim odkryciem było to, że to właśnie dla mnie! Jezus przyszedł na ziemię, aby za mnie! umrzeć! Zmartwychwstał, abym mogła z Nim i w Nim Zmartwychwtać - tzn. mieć NOWE ŻYCIE!!!
Jezus przyszedł do mojego życia przez piękno przyrody, przez ten moment, w którym się zatrzymałam. Dał mi poczucie akceptacji, miłośći, wolności.......Odnalazł mnie :) i przemienił moje życie 180 stopni !!!
Zachecam Cię WARTO CZASEM SIĘ ZETRZYMAĆ, BY POZWOLIĆ SIE ODNALEŹĆ!