Ania Undas

Warszawa, Poland

życie, śmierć i co dalej…?

Od kiedy pamiętam moja rodzina mówiła mi wiele o Bogu i też pokazywała prawdziwość Słów Bożych w każdym dniu życia. Mogłam doświadczać tego od codziennych wspólnych modlitw, czytania Słowa Bożego i śpiewów, aż po wyjazdy ewangelizacyjne pod namiotami, gdzie mogłam się uczyć cennych rzeczy. Ale tak jak wiele można wiedzieć o kimś, tak żeby go znać musisz się z nim spotkać osobiście…

Zawsze wiedziałam o tym, że Bóg mnie kocha – bo jest miłością, ale w moim życiu panował jednak strach – bałam się śmierci. To jest jedna, pewna rzecz w naszym życiu, po której przechodzimy do innego świata. Bałam się tego jak to się stanie, ale też zastanawiałam się gdzie pójdę. Wiedziałam też, że oprócz tego, że Bóg jest miłością jest też sprawiedliwy i nie zostawia winy – bez kary. Wiedziałam, że nie raz zrobiłam coś, co Bogu się nie podobało i że nie mam szans „zarobić” na zbawienie - nikt nie ma takiej szansy. Byłam niepewna przyszłości, ale Bóg dokładnie wiedział co przechodzę. Modliłam się codziennie przed pójściem spać, jako mała około 9'letnia dziewczynka, by Bóg przebaczył mi wszystkie moje grzechy 3 sekundy przed śmiercią, bo inaczej wiedziałam, że pójdę do piekła. Na szczęście nie musiałam długo trwać w tym stanie. Tak jak wiara bierze się ze słuchania, tak mnie pewnego dnia dotknęła prawda ze Słowa Bożego…

Pewnego listopadowego dnia tata zabrał mnie i inne koleżanki z mojej klasy na przedstawienie dla dzieci pod tytułem „Puzzle”. Wtedy zrozumiałam po raz pierwszy co jest najważniejsze w Bożym planie dla człowieka. Główni bohaterowie przedstawienia rozłożyli na kawałki przed nami werset z Jana 3:16

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.

Wtedy przyszło olśnienie! Mimo, że już nie raz ten werset słyszałam, dopiero wtedy zrozumiałam to, że od momentu zaufania i uwierzenia Jezusowi Chrystusowi jako mojemu Zbawicielowi – ja nie umrę „…aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”! Pomyślałam – czy to znaczy że nie muszę się bać o przyszłość? Tak! Właśnie wtedy szczerze podziękowałam Jezusowi za to co zrobił i dla mnie. Przyjęłam to jako prawdę w moim życiu. Od tego momentu pokój wszedł do mojego serca.

To stało się dawno temu, ale ta prawda Słowa Bożego ciągle żyje we mnie. Wiem, że zbawienie nie jest zależne ode mnie, ale od ofiary, którą już Jezus złożył za moje życie. Życie z tą świadomością jest wspaniałe! Nie oznacza to, że nie mam innych obaw dnia codziennego, jednak świadomość tego, że Jezus już zwyciężył – pokonał grzech i nawet śmierć – zmienia moją perspektywę na problemy i różne sytuacje, jakie się dzieją w moim życiu. W miłości nie ma strachu, Bóg ma wszystko pod kontrolą. 

Przez kolejne lata mojego życia widzę, że najcenniejsze co mogę robić, to inwestować w swoją wieczność, czyli relację z żywym Jezusem Chrystusem. A Ty jak inwestujesz w swoją wieczność?

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories