Anna Gulewicz

WROCŁAW, Poland

Krótka rozmowa

Mam na imię Ania. Jestem kobietą pracującą, mam męża, dorosłe dzieci i dwoje wnucząt.

Chciałabym opowiedzieć Wam o tym, jak wiele zmieniła w moim życiu pewna krótka, prosta modlitwa.

Ponad 25 lat temu mieliśmy z mężem znajomego, który przychodził do nas od czasu do czasu skorzystać z telefonu. Dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale w tamtym czasie telefony nie były tak powszechnie dostępne jak dzisiaj. Nie było komórek, były za to budki telefoniczne, przed którymi nierzadko ustawiała się kolejka.

Znajomy na imię miał Bogdan. Kiedy zjawiał się w naszym domu,  często w rozmowie poruszał temat wiary. Pytał mnie otwarcie: Czy wiesz, że Bóg cię kocha?

Wiedziałam, że Bóg kocha wszystkich ludzi, ale żeby szczególnie mnie…? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

Bogdan mówił też o tym, że Pan Jezus umarł, biorąc na siebie karę za moje grzechy. Usłyszałam od niego, że śmierć Jezusa na krzyżu jest dowodem miłości Boga do mnie.

Zachęcał, bym w modlitwie powierzyła swoje życie Jezusowi, poprosiła o przebaczenie i zaprosiła Go do swojego serca, jako Pana i Zbawiciela.

Muszę przyznać, że odbierałam to jako zbyt daleko posunięte wtrącanie się w moje prywatne życie.

Chodziłam przecież do kościoła, no może nie w każdą niedzielę, ale i tak uważałam, że jestem w porządku. Nie byłam co prawda zbytnio usatysfakcjonowana moimi dotychczasowymi praktykami religijnymi, mimo że przyjęłam większość sakramentów. Ale inni byli przecież o wiele gorsi.

Zapytana czy wierzę w Boga, mogłam bez wahania odpowiedzieć: O tak! Wierzę w Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Dzisiaj widzę, jak niezwykle powierzchowna była to wiara; jakbym tylko słyszała, że Bóg istnieje. Tak naprawdę nie wierzyłam, bo nie żyłam według tej wiary. Wiara w Boga to było jedno, a moje codzienne życie to co innego. Jedno z drugim nie miało nic wspólnego.

Bałam się uznać Jezusa jako swojego Pana, bo myślałam, że to oznacza, że będę musiała zacząć żyć jak zakonnica. Wierzyłam, że On umarł za moje grzechy, nie tylko całego świata, coraz bardziej docierało do mnie, że potrzebowałam tej ofiary.

Wierzyłam, że Jezus umarł i zmartwychwstał i jest Zbawicielem.

Miałam jednak mnóstwo wątpliwości.

Czy taka  modlitwa naprawdę coś zmieni?

Czy to nie jest jakaś mistyfikacja lub socjotechnika?

Dziś rozumiem, że Pan Bóg dał każdemu człowiekowi wolną wolę i nikomu jej nie odbiera, dlatego potrzebna jest nasza jasno wypowiedziana deklaracja.

Na wszelki wypadek przeprosiłam więc Pana Boga i poprosiłam żeby mi dał jakiś znak, że to wszystko prawda. Powiedziałam Bogu szczerze z serca, ze łzami w oczach – TAK.

TAK – zapraszam Cię do swojego życia. Jezu, potrzebuję Twojej ofiary na krzyżu i dziękuję Ci za przebaczenie moich grzechów. Prowadź mnie, Panie.

Podczas tej prostej modlitwy coś we mnie pękło i coś ożyło. Odczułam w jednej chwili, jakby ogromny ciężar spadł z moich ramion i jednocześnie pojawił się napływ potężnej Bożej miłości.

Poczułam się jak nowo narodzona, bo tak się stało – odrodziłam się duchowo. Po raz pierwszy miałam poczucie, że naprawdę rozmawiam z Bogiem i On mnie wysłuchuje. Byłam bardzo szczęśliwa, bo zyskałam w sercu pewność Bożej miłości do mnie.

 

Przeżyłam pierwszy cud w moim życiu. Znakiem o który prosiłam, miało być uwolnienie od nałogu palenia papierosów, i… tak się stało. Od tamtego czasu już nie zapaliłam.

W moim otoczeniu nic się nie zmieniło: dzieci, mąż, praca, sprzątanie , gotowanie,… lecz moje serce przepełniała radość i pokój a obowiązki, które wcześniej były uciążliwe, stały się łatwe i „wszystko płynęło”.

Pojawiło się we mnie pragnienie czytania Pisma Świętego i kontaktu z ludźmi, którzy czuli podobnie jak ja radość z pojednania i relacji z Bogiem.

Nie przeszkadzało mi, że nie wszystko co czytam rozumiem, ale to co rozumiałam było bardzo ekscytujące i budowało moją wiarę.

Zrozumiałam, że kiedy stanę przed Bogiem, nie zapyta mnie, z jakiego jestem kościoła, czy z której parafii, lecz czy przyjęłam Jego dar – ofiarę Jezusa na krzyżu.

Ważniejsze jest to, co On zrobił dla mnie, niż to, co ja kiedykolwiek zrobiłam czy zrobię. Dla Boga znaczenie ma jedynie to, czy przyjęłam czy odrzuciłam Jego syna. Przez bliskość jakiej doświadczam, poznaję Go coraz lepiej.

Ja go przyjęłam, Ten dar jest również dla Ciebie.

Czy Go przyjmiesz…, czy odrzucisz?

Co Ty zrobisz z Bożym darem dla Ciebie?

— Read more —
Contact me Learn more about Jesus

Similar stories