Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych
Dokładnie pamiętam, jak w pewnym momencie byłam tak zniewolona lękiem, strachem, że myślałam, że w końcu zwariuję. Na szczęście Pan Jezus czuwał, i pewnego razu zaprowadził mnie na pewne spotkanie…
Ogólnie zawsze wierzyłam w Boga, codziennie wieczorem modliłam się, a co niedzielę chodziłam grzecznie do kościoła. Jednak na tym to się kończyło, nie rozwijałam bardziej swojej relacji z Bogiem ani nie miałam chęci poznawać nowych chrześcijan. Ponadto, jak tylko kończyły się jakieś problemy, to niemal natychmiast oddalałam się od Niego. Niestety co jakiś czas pojawiały się też u mnie dziwne lęki i niepokoje. Coraz bardziej byłam nimi przerażona, zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. Dopiero potem okazało się, że były to wyraźne symptomy nerwicy. Zaczęłam bardzo mocno modlić się do Boga, by zabrał ode mnie te lęki.
Aż pewnego razu (ponad rok temu) Duch Św. zaprowadził mnie na pewne rekolekcje prowadzone przez wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym z modlitwą o uzdrowienie. Na pierwszym spotkaniu czułam się bardzo nieswojo i niezręcznie, zupełnie nie wiedziałam, że będą one trwały aż 8 tygodni :). Jednak Duch Św. działał z całą swoją mocą i przyprowadził mnie na kolejne spotkanie, a potem już z wielką chęcią chodziłam na każde, bo bardzo chciałam, żeby Bóg zabrał ode mnie te moje dziwne symptomy. Jak się potem okazało, Bóg spowodował o wiele większe "zamieszanie" w moim życiu:).
Z każdym spotkaniem coraz lepiej poznawałam Boga, czułam, że zbliżam się do Niego i że nasza relacja zaczyna wchodzić na coraz wyższe poziomy. Poczułam ogromną moc miłosierdzia i przebaczenia Pana Jezusa, że kocha nas takimi jakimi jesteśmy, z każdą naszą wadą, niedoskonałością i grzechem. On pragnie do nas przychodzić każdego dnia, towarzyszyć nam w każym momencie. Chce nas też uzdrawiać i uświęcać, tylko musimy się na to otworzyć. Zrozumiałam, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, i że tak naprawdę lekarza potrzebują nie ludzie zdrowi, a chorzy. Sama końcówka rekolekcji, czyli modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne i prośba o "wylanie" Ducha Św, były chyba jednym z najlepszych okresów mojego życia.
Po zakończeniu rekolekcji zaczęłam inaczej postrzegać pewne sprawy, miałam wrażenie, jakbym wybudziła się z jakiegoś letargu. Zmieniły się też u mnie pewne priorytety w życiu. Aczkolwiek nie od razu wszystko było "różowe". Te lęki i niepokoje od razu nie zniknęły, tak naprawdę Bóg cały czas mnie prowadzi ścieżką uzdrowienia, jednak mogę z całą pewnością powiedziec, iż czuję się o wiele lepiej niż wtedy, przede wszystkim, czuję się spokojniejsza. Oprócz tego, zdarzają się czasem pewne rozczarwania, upadki, pokusy, jednak wierzę, że Bóg cały czas jest ze mną i że mam w nim ogromne oparcie.
Postawiłam też na mocny rozwój duchowy. Zaczęłam czytać Pismo Święte, różne teksty o tematyce chrześcijańskiej. W końcu pojawiła się u mnie ogromna chęć poznania innych chrześcijan i to też się udało! Zawarłam nowe, bardzo wartościowe znajomości dzięki działalności w dwóch wspólnotach chrześcijańskich. Czyli - jak widać - Duch Św. naprawdę mocno zadziałał w moim życiu:).
Pan Jezus cały czas mnie odmienia, moje priorytety życiowe dość mocno uległy ratyfikacji, oczywiście na lepsze. Jestem mu bardzo wdzięczna za ten przełom w moim życiu, bo gdyby nie wytrwała modlitwa do Niego, to niewiem jakby to się potem skończyło. Od tej pory wiem też, że Bóg jest absolutnie moim najlepszym Przyjacielem i warto dbać o tę piękną relację.
Jeśli borykasz się z podobnymi problemami albo chciałbyś jakoś więcej o tym porozmawiać, to zachęcam do kontaktu ze mną poprzez mój profil na mystory.me. Chętnie z Tobą o tym porozmawiam.
Chwała Panu!