ufaj Bogu w każdej sytuacji!
Jestem studentką Uniwersytetu Warszawskiego i uczę się na kierunku pedagogika specjalna(praca z ludźmi niepełnosprawnymi).Chciałabym Państwu opowiedzieć jedną historię ze swojego życia,która naprawdę mnie zaskoczyła i pozostała w pamięci na całe życie.To nie znaczy,że poczułam tylko wtedy obecność Stworzyciela,czuję Jego zawsze-w sobie i obok mnie-mam niezliczoną ilość przykładów miłości do mnie Pana Boga.
Wszystko się zaczęło dwa lata temu w zimie,kiedy zdecydowałam się studiować w Polsce.Ta decyzja była trudna do przyjęcia,miałam dużo pytań,na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi.Chciałam studiować,ale nie miałam pewności,czy poradzę sobie w samodzielnym zyciu w obcym kraju,w nowym samotnym życiu bez rodziny,przyjaciół.Nie wiedziałam do końca czym się chcę zajmować w przyszłości i miałam dwie główne problemy:egzaminy,które musiałam zdać,żeby dostać się na bezpłatne studia ze stypendium -nie wszyscy sobie z tym radzili(tylko 1/3 ze swojego miasta) i czy w ogóle to jest prawidłową decyzją i te wysiłku są potrzebne?!..W dodatku do tego uczyłam się w szkole specjalizowanej na języku francuskim.Jak i wszyscy ,miałam trudny ostatni rok+musiałam przygotowywać się do egzaminów konsularnych z francuskiego na B1.Wiedziałam,że sama sobie z tym nie poradzę,tyle wszystkiego-i nie mam na to wystarczająco sił i czasu.W tej sytuacji miałam jedną nadzieję-na Pana Boga.Przypomniałam sobie-nie tak dawno mama opowiadała,jak bardzo jej się spodobała pompiejańska nowenna,którą ona modliła się już kilka razy.Trwała ona 54 dni,zaczęłam jej w kwietniu.Kiedy modliłam się tą nawenną czułam spokój,chociaż przez cały czas byłam zestresowana tym wszystkim.Poczułam nadzieję,wsparcie,że nie jestem sama z tymi problemami i miałam pewność w czasie modlitwy,że wszystko pójdzie dobrze,że dostam się na studia,szczególnie to czułam w części dziękczynnej.Ale nadal nie mogłam w to uwierzyć,chciałam zaufać,wiedziałam,że tak będzie,miałam pewność sercem,ale rozum tego nie chciał przyjąć,nadal czułam stres i niewiedzę.
W lipcu,zdając egzaminy,wiedziałam,że zrobiłam wszystko co mogłam:modlitwa połączona z dobrą nauką.Zdałam wszystkie potrzebne egzaminy i ..zostałam przyjęta na kurs przygotowawczy do Warszawy!Byłam zaskoczona!!! Od dawna nikt nie dostawał się do stolicy na zerówkę,nawet nie marzyłam o tym..I przyjęta z niedostarczającą liczbą punktów,wiedząc że niektórzy ludzie z innych specjalności odjechali do domu mając nawet więcej punktów niż potrzeba..Dla mnie to był cud,nie mogłam w to wszystko uwierzyć jeszcze przez kilka tygodni,otrzymałam w tym momencie wszystkie odpowiedzi na swoje pytania...Byłam zmęczona fizycznie i moralnie za ten cały rok,a szczególnie za ostatni miesiąć..ale taka szczęśliwa!!Radość pomieszana ze smutkiem i krzywdą na siebie,że nie zaufałam Bogu w pewnym momencie,nie uwierzyłam wtedy,gdy przemawiał do mnie podczas modlitwy.To była dobra lekcja na całe życie!A także znak,że to jest moją trudną,ale prawidłową drogą,podczas której Bóg zawsze przy mnie,wierzy we mnie i nadaje sił,ode mnie potrzebuję się tylko Mu ufać..:)