On mnie uzdrowił
Listopad to dość zimny, jesienny miesiąc. Mocno przeziębiona szłam do apteki po antybiotyk. Weszłam na przejście dla pieszych i…nie pamiętam już nic. Obudziłam się w szpitalu z nogą w gipsie, rozbitą głową, po mocnym wstrząśnieniu mózgu, które spowodowało zanik pamięci.
W szpitalu odnalazła mnie moja przyjaciółka i powiedziała: Potrącił cię samochód, byłaś na krawędzi śmierci. W moim sercu była pustka, żal i pytanie – dlaczego? Byłam strasznie rozgoryczona, smutna.
Po kilku dniach odwiedzin, przyjaciółka powiedziała mi, że ludzie z mojej wspólnoty, bardzo chcą przyjść do mnie z modlitwą wstawienniczą o uzdrowienie. Zgodziłam się. Przyszli i rozpoczęli modlitwę. Pamiętam do dziś, z jaką wiarą i zaufaniem modlili się. Ich modlitwa dotknęła najpierw mojego serca. Słowa modlitwy zaczęły rozjaśniać mój umysł, z oczu popłynął ocean łez. Kiedy odeszli zasnęłam jak niemowlę, nareszcie spokojna.
Rano obudziłam się inna, bez zaniku pamięci! Zniknął żal, odczułam nareszcie obecność Boga – odżyła wiara, nadzieja i miłość. Zapragnęłam prawdziwej, gorącej, radosnej modlitwy, osobistej rozmowy z Bogiem.
Wyszłam ze szpitala po dwóch miesiącach jako świadek tego, że Bóg wszystko może. Radość, że żyję dla Niego i dla kogoś, pozwoliła mi widzieć Boga zupełnie inaczej, Boga kochającego w każdym doświadczeniu, powoli przygotowującego mnie do odejścia mojej Mamy do Jego Domu.
Wiem, że teraz żyję w Jego objęciach, Jego Słowem dla innych. Chwała Panu!